Gdyby podliczyć koszty wszystkich nieudanych realizacji ostatniej dekady, projektów, które okazały się nikomu niepotrzebne, to otrzymalibyśmy astronomiczną kwotę. Jak to możliwe, że firmy zatrudniające doświadczonych pracowników decydowały się na wprowadzenie w życie feralnych pomysłów. Czemu autorzy tych koncepcji żywili przekonanie, że rynek przywita je z entuzjazmem?
Nowatorskie rozwiązania najczęściej okazują się nietrafione, ponieważ powstają w odrealnieniu. Manager wpada na pomysł, który z perspektywy jego biurka wydaje się strzałem w dziesiątkę; powołuje zespół odpowiedzialny za jego realizację, który bez prototypowania i testowania wprowadza go w życie. Takie modus operandi to równia pochyła.
Każde innowacyjne rozwiązanie musi odpowiadać na potrzeby osób, które docelowo będą z niego korzystać. Nie poznamy tych potrzeb, jeśli nie zbadamy, kim właściwie jest nasz końcowy użytkownik, jakie ma potrzeby, wartości, czym kieruje się w życiu, jakie są jego cele i frustracje. Ślizganie się po powierzchni nic tu nie da. Musimy spojrzeć na świat oczami osób, dla których będziemy projektować. To zadanie niemal etnograficzne. Nasze doświadczenie pokazuje, że zaangażowanie pracowników firmy w takie badania za każdym razem prowadzi do zaskakujących odkryć. Wielu z nich widzi swojego klienta twarzą w twarz po raz pierwszy i szybko zdaje sobie sprawę, że jego percepcja usług i produktów znacząco odbiega od firmowych wyobrażeń. Są to bezcenne informacje, które pozwalają na wprowadzenie nowych, nieoczywistych rozwiązań oraz ulepszenie już istniejących.
Nieudane realizacje często łączy pewien wspólny element: brak prototypowania i testowania. Zespoły projektowe, zapatrzone w owoc swojej pracy, nie czują potrzeby weryfikowania pierwotnych założeń. Stare biblijne przysłowie mówi, że pycha chodzi przed upadkiem. Sprawdza się ono również w przypadku innowacji. Przyczyną porażki bywa brak dystansu, złudne poczucie adekwatności podejmowanych decyzji lub zwyczajna ignorancja. Testując prototypy, zabezpieczamy się przed porażką. Dowiadujemy się rzeczy, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia. W efekcie możemy udoskonalić nasze rozwiązanie, a jeśli okaże się nietrafione, zaoszczędzimy sporo czasu i pieniędzy, przeznaczając je na realizację innego pomysłu.
Należy również pamiętać, że projektowanie innowacji wymaga współpracy całego zespołu. To na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za efekt przedsięwzięcia. Największą rolę odgrywa tu zaangażowanie członków, a następnie – nastawienie i metoda. Sporym wyzwaniem jest również taki dobór ludzi, kompetencji i umiejętności, aby powstała grupa interdyscyplinarna i wielowymiarowa. Osiągamy w ten sposób efekt synergii, tak że całość jest większa niż suma części.
Tworząc zespół, nie możemy lekceważyć takich elementów, jak poczucie bezpieczeństwa i zaufanie pomiędzy jego członkami. Ma on przecież pracować nad wdrożeniem innowacji, mieć odwagę wchodzenia w nowe i popełniania błędów. – Nie poniosłem porażki. Po prostu odkryłem 10 tys. błędnych rozwiązań – powiedział Thomas Edison o nieudanych próbach stworzenia żarówki. Taka postawa nie jest luksusem, lecz obowiązkiem każdego innowatora. Bez niej skazani jesteśmy na żonglowanie oczywistościami, czego z założenia chcemy przecież uniknąć.
Autorem artykułu jest Alicja Bartkiewicz, moderator design thinking w firmie konsultingowej DT Makers