Z architektem Markiem Perepeczo, byłym architektem miejskim Kołobrzegu rozmawia Sebastian Osowski: Mieliśmy miasto stojące na początku boomu budowlanego. Wszyscy wiedzieli, że muszą ruszyć nowoczesne inwestycje. I zaczęły się dyskusje o zabudowie w najważniejszej strefie uzdrowiska. Tak poważne decyzje zawsze mają zwolenników i przeciwników...
Jest rok 2003. W Kołobrzegu nie ma planów miejscowych. Są inwestorzy. Co się dzieje?
> Otrzymuję zaproszenie od prezydenta miasta na rozmowę. Pada propozycja objęcia stanowiska architekta miejskiego. Po pewnym namyśle się zgodziłem. Tak to mniej więcej się zaczęło.
Ale nie była to propozycja otwarta, typu: Panie Perepeczo, będzie nam miło mieć architekta miejskiego? Postawiono bardzo konkretne zadanie.
> Chodziło o ratowanie miasta. Sytuacja była dość kłopotliwa: Kołobrzeg wchodzi właśnie w okres boomu budowlanego, chyba jednego z najlepiej widocznych w Polsce. Nie ma planu. Są dwie czy trzy osoby w wydziale. Całe miasto leży na terenach górniczych. Bo kołobrzeskie uzdrowisko to solanki i słynna borowina – torf – czyli kopaliny górnicze. To był trudny moment dla miasta, grożący zatrzymaniem całego procesu inwestycyjnego.
OSIEDLE PRZY WYLOTOWEJ (ARCHITEKTURA: BŁASZCZYK SAMBORSKI ARCHITEKCI) | Fot. Archiwum BSA
Właśnie – uzdrowisko! Taki charakter miejscowości też musiał wpływać na utrudnienia z inwestycjami.
> To była podstawowa funkcja miasta. A status uzdrowiska nakłada dużo ograniczeń. Jest specyficzna zabudowa, która musi spełniać wymogi ustawy o uzdrowiskach, wytyczone są strefy uzdrowiskowe. Ale Kołobrzeg miał – i wciąż ma – jeszcze jedną istotną funkcję. Nie można go porównać na przykład z Namysłowem, wręcz modelowym przykładem uzdrowiska: park zdrojowy, urządzenia lecznicze w postaci domu zdrojowego i potem cała otoczka leśno-parkowa, w której są sanatoria. W Kołobrzegu mamy sytuację wynikającą trochę z okresu PRL-u. Wówczas było to niby uzdrowisko, ale jednocześnie ogromne wczasowisko. Większość obiektów, które jeszcze w tej chwili istnieją, stanowiły wtedy domy wczasowe dużych zakładów pracy. I to właśnie funkcja wczasowa powoduje, że latem liczba mieszkańców podwaja się. Rocznie odwiedza Kołobrzeg około ćwierć miliona ludzi To modny nadmorski kurort, a nie tylko uzdrowisko.
To był już koniec ograniczeń, z którymi jako architekt miejski miał się Pan zmierzyć?
> Nie! Były jeszcze dwa bardzo poważne elementy. Otóż port. Port handlowy, który był nastawiony, i chyba nadal jest, na towary drobnicowo-masowe. Na przykład kamienie, węgiel, wywożone gdzieś do Skandynawii, mączki szklane, wapna. To oznacza hałdy i składowiska. I to nad Parsętą, w części miasta, która jest najciekawsza turystycznie! Port handlowy w tym miejscu, jakby przeczy funkcji uzdrowiskowej. Do tego dochodził jeszcze port rybacki. A drugi element na mapie Kołobrzegu, o którym warto powiedzieć, to dzielnica Podczele, a właściwie znajdujące się tu duże lotnisko, odziedziczone po Armii Radzieckiej (wcześniej niemieckie). Ono też jest związane z tym miastem. W tej chwili funkcjonuje chyba jako lądowisko. Ale jest.
REGIONALNE CENTRUM KULTURY (ARCHITEKTURA: MELLON ARCHITEKCI | Fot. Archiwum Mellon Architekci
A zabudowa w samym mieście. Domy, mieszkania, kamienice?
> Tkanki starego miasta w latach 80. po prostu nie było. Pamiętam to, bo pracę jako architekt rozpocząłem w 1978 roku i przez jakiś czas, na przełomie dekady związany byłem trochę z Kołobrzegiem (Marek Perepeczo mieszka i pracuje w Koszalinie – przyp. red.). Tutaj, gdzie mamy obecnie tak szczelnie zabudowane centrum, wszystko było wtedy wyburzone. Według różnych źródeł w 1945 roku w ruinę obrócono 85-95% zabudowy. Na początku lat osiemdziesiątych stała tylko połowicznie odbudowana katedra, słynny XIX- wieczny ratusz Schinkela, w środku miasta fabryka podzespołów radiowych Elwa, jeszcze parę budynków i rozległe skwery. Całość otoczona wybudowanymi w latach siedemdziesiątych 11-kondygnacyjnymi budynkami mieszkalnymi.
Mam w pamięci takie trochę puste obrazki. W latach 80. spędzałem w Kołobrzegu chyba każde wakacje. Potem – po kilku latach przerwy – byłem tu bodaj w roku 1994. Stała już część „nowej starówki”.
> Ruch budowlany rozpoczął się pod koniec lat 80. Zaczęło się bodaj od spółdzielni budownictwa mieszkaniowego. Wyłonili się przedsiębiorcy, najpierw jeden, później doszli kolejni. Ten pierwszy w zasadzie zabudował pół Kołobrzegu. Zaczął inwestować, powoli dokupywał tereny w centrum. Większość budynków, które powstały na tzw. Starówce, to jego dorobek. Tak więc na początku lat 90. ruch budowlany był już bardzo poważny, aczkolwiek architektonicznie jest dzisiaj różnie oceniany. Mówi się czasem, że Starówka wygląda trochę jak scenografia, ale zdarzają się bardzo dobre budynki. W tamtym okresie zaczęto też budować w porcie. Ale uzdrowisko było nadal nie ruszane.
HOTEL AQUARIUS SPA (ARCHITEKTURA: TOMASZ DURNIEWICZ) | Fot. archiwum Hotelu Aquarius
I nie ruszano go jeszcze przez kolejne 10 lat... Co się później zmieniło?
> Znalazłem się tutaj ponownie w roku 2003. Inwestorzy przewidzieli, że najlepszym interesem będą przede wszystkim apartamentowce. I zaczęły się dyskusje o zabudowie w uzdrowisku (dokładnie w strefie A ochrony uzdrowiskowej). Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że tak poważne decyzje zawsze mają zwolenników i przeciwników. Czy to dobrze, że podjęto rozbudowę w tym kierunku? Każdy może dziś przyjechać i sam to ocenić. Na pewno jestem współodpowiedzialny za to, w jaki sposób kołobrzeskie uzdrowisko zostało zabudowane. I mam poczucie dobrze spełnionego zadania. Tyle historia w pigułce.
Rozumiem, że architekt miejski nie mógł narażać uzdrowiska i mieszkańców na samowolę zabudowy, ale też jednocześnie miasto chciało pozwalać na realizację inwestycji, na rozwój. Jak sobie poradziliście?
> Mieliśmy miasto stojące na początku boomu budowlanego. Musieliśmy budować, bo wszyscy chcieli budować. Wszyscy wiedzieli, że muszą ruszyć nowoczesne inwestycje. Z jednej strony – podzieliłem miasto na siedem obszarów i podjęliśmy uchwały o przystąpieniu do planu dla każdego z nich. Z drugiej – wydawaliśmy decyzje o warunkach zabudowy. Wszystkich interesowało uzdrowisko jako najlepsze miejsce do inwestowania w tak zwane apartamentowce. To był pierwszy poważny problem. Bo zabudowywanie uzdrowiska apartamentowcami, było wbrew istocie samego uzdrowiska. Ale był taki trend i musiałem zacząć podejmować odważne decyzje. Toczyliśmy walkę z apartamentowcami. Budowaliśmy hotele uzdrowiskowe, sanatoria, hotele SPA. Niektórzy mieli mi za złe, że w ogóle budujemy. Na szczęście inni, oglądając dzisiaj Kołobrzeg uważają, że wszystko poszło raczej w dobrym kierunku. Myślę, że wątpliwości mieli ci, którzy byli bardzo przyzwyczajeni do takiego modelowego rodzaju uzdrowiska.
MARINE HOTEL (ARCHITEKTURA: BA MAKOWSKI & SOŁDEK, INWESTOR: ZDROJOWA INVEST) | Fot. archiwum Zdrojowa Invest
Czyli jak we wspominanym wcześniej Namysłowie?
> Tak. Ale w Kołobrzegu takiego modelu nie ma. Pamiętam, że na jakiejś konferencji pokazałem oba te miasta dowodząc, że niemożliwe jest zrobienie modelowego uzdrowiska z czegoś, co jest uzdrowiskiem tylko okresowym. Przecież tak naprawdę w lecie jest to miejscowość wczasowa. Zwolennicy uzdrowisk myśleli inaczej. Podnosili, że powinny być przestrzegane reżimy wynikające z zasad zabudowy uzdrowisk, zarówno tych modelowych, jak i tych, które wynikają z ustawy uzdrowiskowej. Ustawa uzdrowiskowa zarówno ta stara, która była przed 2005 rokiem, jak i obecnie obowiązująca, operują pojęciem stref ochrony uzdrowiskowej.
Ten problem polegał na...?
> Upraszczając – główną ideą tych stref było to, że każda z nich miała jakiś określony procent zabudowy i terenów zielonych, czy raczej zieleni urządzonej. Oczywiście, to była bardzo poważna sprawa, ponieważ wtedy te decyzje były uzgadniane z Ministerstwem Zdrowia. Ministerstwo blokowało intensywny rozwój, ponieważ panował pogląd, że jeżeli w przepisach jest zapis, iż w strefie A ma być 80% terenów zielonych, to znaczy, że na każdej działce jest 80% terenów zielonych. Ja uważałem, że można to inaczej interpretować. Wyobraźmy sobie strefę, której 80% stanowi teren parku. Dlaczego więc pozostałe 20% na których są działki budowlane nie może być zabudowane w 100 procentach? Matematycznie intensywność zabudowy w tej strefie jako całości byłaby przecież zachowana. I w taki sposób patrzyliśmy na uzdrowisko – przestrzegaliśmy tego warunku dla stref a nie pojedynczych działek.
A linia uzdrowiska oddzielająca je od pozostałej części miasta przebiega wzdłuż torów kolejowych, czy tak?
> Całe miasto Kołobrzeg jest uzdrowiskiem. Natomiast mniej więcej na linii torów kolejowych kończy się tak zwana strefa A ochrony uzdrowiskowej. Potem jest strefa B i strefa C.
Dalsza część artykułu: dostępna w wersji drukowanej Z:A oraz w pliku PDF Z:A_06/2011