Architektura low-tech jako alternatywa dla stechnicyzowanego budownictwa

NIE ZWLEKAJ - PODZIEL SIĘ ARCHI-PASJĄ!

19-08-2011  Autor: Barbara Olesiak   Źródło: autor, wiele źródeł opisanych na dole artykułu   Kategoria: Podziel się Archi-Pasją

Przez ostatnie lata architekturę cechują ciągłe poszukiwanie i nieustanne przemiany: od modernizmu do postmodernizmu, od dekonstruktywizmu do biomorfizmu, od high-techu do low-techu. Nad tym ostatnim chciałabym pochylić się chwilę dłużej. Gdzie ma korzenie ów prąd? Co w ogóle oznacza „niska technologia”? Czy ma jakiekolwiek praktyczne zastosowania? Czy jest zjawiskiem na tyle silnym, że można go nazwać nurtem? Na te i inne pytania postaram się znaleźć odpowiedzi. Szukając początku najlepiej zacząć od aspektu ideologicznego. Wydaje się, iż w założeniach low-tech’u można odszukać myśl „powrotu do natury” towarzyszącą człowiekowi już od czasów oświeceniowego filozofa – Jeana-Jacquesa Rousseau. Architektura low-tech to w uproszczeniu architektura dążąca do budowania zgodnie z otoczeniem z materiałów pochodzących z tego otoczenia. Człowiek odkąd zaczęła powstawać technika, we współczesnym tego słowa znaczeniu, musiał się jakoś do niej ustosunkować i, albo stawał się jej zagorzałym fanem, albo jak Morris stwierdzał iż niszczy ona najważniejsze aspekty życia. Low-tech nie odcina się od techniki całkowicie, jednak stara się mimo niej, lub nawet poprzez nią, zachować naturę, naturalność – w materiałach, w traktowaniu ludzi, czy przestrzeni.

Aby najlepiej pokazać problem dobrze jest przedstawić go za pomocą kontrastów. Naturalnym przeciwieństwem architektury w stylu low-tech jest architektura high-tech’u. Jaka to architektura? Opierająca się na najnowszych technologiach, podporządkowana technice i maszynie, dominująca nad otoczeniem i nad człowiekiem. Budynki tego nurtu to często ogromne założenia, będące syntezą najnowszych wynalazków i kontroli – kontroli człowieka nad techniką, człowieka nad otoczeniem, ale i w konsekwencji powstałej bryły nad człowiekiem, nad otaczającym środowiskiem. Architektura high-tech w swojej istocie przypomina maszynę, gdyż w najmniejszym nawet szczególe wymaga perfekcyjnego zaplanowania, nie zostawia żadnego marginesu swobodzie. Często nawet samym wyglądem przywodzi na myśl maszyny, wystarczy wspomnieć biurowiec Lloyda w Londynie projektu Richarda Rogersa. Warto zauważyć, iż nurt ten przełomu ostatnich dwóch stuleci jest wysoce szanowany i szeroko propagowany, a na jego czele stoją takie architektoniczne sławy jak sir Norman Foster.


Jakie odniesienie wobec high-techu przedstawia low-tech? Przede wszystkim low-tech, jak już wspomniałam, sięga po materiały znajdujące się w najbliższym otoczeniu, a nie materiały specjalistyczne, importowane z odległych fabryk. Low-tech wydaje się byd architekturą w pełni humanistyczną – w której to człowiek i natura, a nie maszyna, są najważniejszym podmiotem. Jej główne cechy, oprócz naturalnych materiałów, to lokalność, „spontaniczność” oraz łatwość przebudowy, na które to cechy zwraca uwagę dr Marcin Mateusz Kołakowski. Co to dokładnie oznacza? Lokalność, gdyż po pierwsze czerpie z obecnych na miejscu materiałów, ale też dlatego, że staje się integralną częścią, dopasowaną do krajobrazu i lokalnej tradycji, a nie techniczną rzeźbą, jak budynki high-techu. „Spontaniczność”, ponieważ pozostawia dużo miejsca na doświadczenia, jest jakby rzeźbieniem w naturalnym materiale, a nie składaniem prefabrykowanych klocków. I finalnie łatwość przebudowy, choćby z tego względu, że wykorzystanym materiał jest szeroko dostępny, nie wspominając o tak prozaicznej rzeczy jak fakt, że samodzielnie i bez specjalistycznego sprzętu łatwiej zawiesić coś na ścianie drewnianej niż żelbetowej, o czym między innymi wspomina dr Marcin Mateusz Kołakowski w jednym ze swoich wykładów poświęconych architekturze low-tech. Prąd ten to zdecydowanie architektura, która nie dominuje nad człowiekiem, a raczej staje się jego receptą na zrównoważone stosunki z otoczeniem.


Wspomniane otoczenie jest bardzo ważnym elementem architektury low-tech i to nie tylko dlatego, że dopasowuje się ona do niego i czerpie zeń materiały. Również dlatego, iż low-tech jest w pewien sposób jednym z odłamów popularnej w ostatnich latach architektury ekologicznej. Jest to rozwiązanie ciekawe szczególnie z tego względu, że w swoich założeniach eliminuje zarzuty wytaczane wobec popularnego ostatnio tzw. ”eco-tech”. Jakie to zarzuty? Pierwszym i podstawowym, jest fakt, iż podczas produkcji „ekologicznych” materiałów niezbędnych do budowy powoduje się tak daleko idące zanieczyszczenia, że ewentualne zyski dla środowiska, jakie przyniósłby eko-budynek, nie są w stanie ich zrekompensować. Kolejnym problemem jest transport, gdyż eko-tech wymaga zaawansowanych technologicznie części, które często produkowane są w kilku miejscach i eksportowane na cały świat. Low-tech rozwiązuje te dwa problemy za jednym zamachem – korzystając z materiałów będących na miejscu przy jak najmniejszym ich przetworzeniu – oszczędza tym samym zarówno na transporcie jak i na produkcji.

Shigeru Ban - PAPER HOUSE - Jezioro Yamanaka, Yamanashi, Japonia, 1995 (www.shigerubanarchitects.com)


Jednak czy jest to architektura rzeczywista, istniejąca? Czy raczej pozostaje jedynie w sferze ideologicznej? Budowanie z gliny czy słomy wydaje się być mrzonką, raczej piękną fantazją lub odległą przeszłością – przywodzi na myśl Nomadów czy plemiona pierwotne, a nie współczesną architekturę… i w tym miejscu wielu może byd zaskoczonych, gdyż low-tech przestał byd zjawiskiem niszowym. Wystarczy wspomnieć, iż taka sława jak Shigeru Ban z powodzeniem tworzy projekty z wykorzystaniem tekturowych tub – znalazły one zastosowanie na przykład w takich projektach jak Dom Papierowy w Yamanako czy Muzeum w Neumunoki, gdzie w konstrukcji dachu zastosowano papierową kratownicę. Gliną zajmuje się na przykład Gernot Minke natomiast z budownictwem ze słomy kojarzona jest Polka - Paulina Wojciechowska. W nurcie low-tech powstaje coraz więcej realizowanych projektów. Powiem więcej – prąd ten się obecnie bardzo ceniony. Szczególnie widad to było podczas ostatniego biennale w Wenecji, gdzie Złotego Lwa otrzymała wystawa Królestwa Bahrajnu utrzymana w nurcie low-tech – zbudowana była z tamtejszych budek plażowych kleconych przez lokalną ludność dla osłony przed słońcem. Inna wyróżniona wystawa w nurcie low-tech była autorstwa Studia Mumbai – składała się z materiałów, modeli, narzędzi pochodzących wprost z Indii. Wspomniane pracownie i nazwiska pokazują, że low-tech jest zjawiskiem o zasięgu globalnym, co czyni go nurtem architektonicznym, który może byd ciekawą alternatywą dla stechnicyzowanych społeczeństw.


Aby lepiej zrozumieć low-tech i jego możliwości pochylmy się na chwilę nad jednym z przytoczonych sposobów budowania: budownictwie glinianym – budownictwie z ziemi. Glina jest materiałem wysokoognioodpornym, zatrzymującym ciepło we wnętrzu w okresie zimowym i chłód w okresie letnim. Co więcej jest materiałem wysoce ekonomicznym i ekologicznym, co na przykład pokazuje szacowany całkowity nakład energii potrzebny do zbudowania 100m² budynku:

- w technologii wielkopłytowej jest to 180.000 kWh - w technologii tradycyjnej z wykorzystaniem na przykład pustaków lub cegieł: 80.000 kWh - w technologii ekologicznej z zastosowaniem gliny i drewna 25.000 kWh

(źródło: www.domzgliny.info/Zalety_domow_budowanych_z_gliny/domzgliny.html)

Jak widać różnica jest znaczna, odczuwalna zarówno dla kieszeni inwestora jak i dla środowiska. Kolejną niewątpliwą zaletą tego budulca jest jego plastyczność, oraz łatwość rozbiórki domu w razie konieczności. Oczywiście nie jest ona materiałem idealnym i przy całym szeregu zalet posiada i wady, takie jak niejednolita struktura – w różnych miejscach globu glina glinie nierówna, czy fakt, że podczas wysychania zmienia swoją objętość. Jest to materiał, którego trzeba się nauczyć, jednak nie od dziś wiadomo, że jest tak z każdym budulcem: „aby móc budować, należało przede wszystkim wszechstronnie poznać zalety i wady materiału” – tak pisał Trzeciak, tak mówiło wielu przed nim i w tym zakresie nic się nie zmieniło.

Wydaje mi się, że architektura low-tech to architektura dążąca do kontaktu z naturą, do odtechnicyzowania procesu budowy i projektowania. To architektura powstająca w działaniu na zasadzie prób i błędów. Zmusza ona projektantów do wyjścia na zewnątrz i poznania surowców, do szukania form i inspiracji w terenie, a niekoniecznie w komputerze. Realizuje ona oświeceniowe postulaty powrotu do natury, oraz współczesne postulaty budowania ekologicznego – jest przyjazna zarówno środowisku jak i użytkownikom. Co więcej zyskuje coraz większe zainteresowanie, a co za tym idzie i uznanie. Zdecydowanie jest ciekawą odpowiedzią na dominującą w ostatnim czasie technikę, a być może jest ona środkiem na uzyskanie równowagi pomiędzy zdobyczami techniki a środowiskiem naturalnym?

Barbara Olesiak

ŹRÓDŁA:

dobraidea.pl/2011/01/architektura-low-tech-2/ - wykład dr Kołakowskiego dot. low-tech, dobre miejsce do uzyskania rzetelnej wiedzy, aczkolwiek słaba jakość nagrania

bryla.gazetadom.pl/bryla/1,85298,6075658,Architektura_ekologiczna___co_to_takiego_.html – ekologiczny aspekt nurtu

www.domzgliny.info/Zalety_domow_budowanych_z_gliny/domzgliny.html - zalety gliny jako materiału budowlanego

cohabitat.net/notatki-z-biennale-w-wenecji.html - informacja o wygranych w ostatnim biennale

api.ning.com/files/Ix8UmXYiXXofla0lE81aEz5snXtqZ8WbkUQnKTiMJfzvP16Qs59srxIRHFrtyAIyrzlr3Z0Ii2hsP9S0LhEB0cK9Uegc7OVE/shigerubanartykul.pdf - ciekawy artykuł dotyczący twórczości Shigeru Bana

 
 
Copyright by W-A.pl 2007, e-mail: admin@w-a.pl      W-A.pl      www.wydział-architektury.com