Architektura jest dziedziną, która, choćby nawet nie chciała, musi być w jakiś sposób zakorzeniona w przeszłości – nie da się tworzyć nowych rzeczy w kompletnym oderwaniu od dzieł poprzedników. Nawet kierunki, które dążyły do oderwania się od bezpośredniej przeszłości, były zakorzenione w tradycji – na przykład Bauhaus w sposobie organizacji pracy czerpał z gotyckich strzech. Dlatego zabierając się za projektowanie warto co nieco wiedzieć o przeszłości. Moją uwagę szczególnie zwróciły dwa hasła, które wydają mi się niezmiernie ważne dla współczesnej architektury: „less is more” oraz „less is bore”. Obydwa stanowią kwintesencję dwóch wielkich nurtów architektury XX wieku – modernizmu i postmodernizmu – stanowią coś na kształt dialogu pomiędzy epokami architektonicznymi, jednak czy wciąż mają tak wielką moc jak jeszcze kilka(naście/dziesiąt) lat temu?
Idąc chronologicznie należy zacząć od wspomnianych słów giganta architektury XX wieku – Miesa van der Rohe – „less is more”. To oksymoroniczne stwierdzenie właściwie definiuje całą architekturę modernistyczną, kiedy to wszyscy dążyli do oczyszczenia formy, właściwej odpowiedzi na funkcję oraz prostoty. Czym było „mniej znaczy więcej” u samego Miesa? Wydaje się, że przede wszystkim chodziło o ograniczenie zbędnych, nie wynikających z funkcji, kubatur, fałszywego ornamentu, czy wyszukanych układów, nie podnoszących sprawności funkcjonalnej obiektu. Zastosowanie całej gamy możliwości ograniczenia, wprowadzenie do projektu owego „less” („mniej”) w efekcie dawało możliwość uzyskania drugiego członu – „more” („więcej”). Dzięki ograniczeniu niepotrzebnego rozdrobnienia bryły uzyskuje się większą, bardziej elastyczną przestrzeń, rezygnacja ze zbędnych ornamentów pozwala na uzyskanie większej swobody. Jednak jak mają się słowa mistrza do współczesności? Nie trzeba długo szukać, aby trafić choćby na „Kościół światła” Tadao Ando, którego wnętrze jest zupełnie surowe, kształtowane właściwie tylko przez światło. Ando wprowadza do projektu owo „mniej”, które pozwala mu na stworzenie imponującego efektu. Być może właśnie maksyma Miesa van der Rohe dała początek popularnemu obecnie nurtowi minimalizmu? Jednak przed dalszą analizą warto na chwilę wrócić do drugiego cytatu.
W opozycji do 'Miesowskiego' „less is more” stanął Robert Venturi ogłaszając, iż „less is bore”. Niemalże purystyczny modernizm przestał ludziom wystarczać, więc poczęto szukać bardziej śmiałych, bardziej urozmaiconych w wyrazie form. Proste, nagie fasady zastąpiono pełnymi dynamizmu formami czerpiącymi elementy z historii. „Mniej znaczy nudno” stało się jakby wyłomem we wcześniej panującej modzie na czystość wyrazu i wraz z innymi prądami pozwoliło na kolejną transformację architektury. Najpierw dostaliśmy postmodernizm, potem dekonstruktywizm, high-tech, w których ciężko doszukać się puryzmu charakterystycznego dla Miesa van der Rohe. Choć reprezentanci wspomnianych prądów raczej nie myśleli o maksymie Venturiego podczas projektowania, bez problemu można przypasować do ich dzieł jego tezę – budynki dekonstruktywistów wprost atakują ilością pozaginanych płaszczyzn, wielością kątów i linii, projekty w nurcie high-tech obfitują we wszelkiego rodzaju instalacje, żaluzje, przewody „wyrzucone” na fasady. Budowle te z pewnością nie dążą do „mniej” w rozumieniu Miesa van der Rohe, równocześnie mimowolnie stają się urzeczywistnieniem maksymy „less is bore” Venturiego. Jednak czy te nurty całkowicie zatraciły idee „mniej”, czy „mniej” jest passe we współczesnej architekturze?
Aby odpowiedzieć na wszystkie postawione pytania należy skonfrontować oba hasła – „less is more” versus „less is bore”. Jak już pokazałam oba znajdują swoje odzwierciedlenie w różnych dziełach, chociażby ich autorzy nie powoływali się na nie bezpośrednio. Patrząc na dzieła Frank O’Gehrego ciężko zaprzeczyć faktowi, iż mają one w sobie pierwiastek „mniej znaczy nudno” – feerie płaszczyzn i kątów powodują, że dzieła zaciekawiają, zwracają na siebie uwagę, do tego stopnia, że nie da się obok nich przejść obojętnie. Pozbawione tylu krzywizn najprawdopodobniej straciłyby swój wyraz i stały się zupełnie szare, zwyczajne – nudne. To samo tyczy się Libeskinda, Zahy Hadid czy grupy COOP HIMMELB(L)AU. Jednak, sięgając znów po Gehrego, a konkretniej jego Muzeum Guggenhaima w Bilbao, ciężko nie zwrócić uwagi na pewien wyraźny minimalizm – minimalizm w użytym materiale. Feeria płaszczyzn jest łagodzona poprzez jednostajną fakturę, jednostajny kolor, które dają majestatyczną, wprost minimalistyczną w swym wyrazie fasadę. To samo dzieje się na przykład w muzeum MAXXI Zahy Hadid, gdzie krzykliwe krzywizny skontrowane są białymi, gładkimi elewacjami. Okazuje się, że dzieła wyraźnie nie dążące do czystości modernizmu, ba – nawet odżegnujące się od modernistycznej prostoty, w pewnym zakresie również zdają się z niego korzystać. Natomiast wracając do właściwego nurtu minimalizmu i patrząc choćby na projekty wspomnianego już wcześniej Tadao Ando, czy Akira Sakamoto z łatwością można zauważyd jak wielkim ładunkiem emocjonalnym są obdarzone ich projekty. Właściwie użyte „less” daje dziełu ogromną siłę wyrazu. We wspomnianym wcześniej „Kościele Światła” człowiek podskórnie czuje, że dodanie jednego zbędnego elementu zniszczyłoby osiągniętą harmonię, zaprzepaściło by ogromną siłę z jaką dzieło oddziałuje na odbiorców dzięki swej absolutnej czystości. Wrażenie podobnej wewnętrznej siły projektu mam patrząc na współczesne termy (w Vals) projektu Petera Zumthora – oszczędność w kolorze, fakturze – ekspresja w odczuciu. Projekty minimalistyczne w zakresie użytych środków są zdecydowanie maksymalistyczne jeżeli chodzi o osiągnięte efekty i tu z pewnością nie dążą do puryzmu. Odżegnują się od nudy, którą zarzucił im Venturi.
Patrząc na dzieła samego van der Rohe jak i współczesnych mistrzów minimalizmu ciężko nie zgodzid się z ideą „less is more”, jednak równocześnie dzieła dekonstruktywistów, dzieła high-tech i inne pokazują jak wielka jest gama rozwiązać i ile moglibyśmy stracić nie posłuchawszy Venturiego mówiącego: „less is bore”. Oba hasła mają swoje uzasadnienia i, wydaje mi się, oba są równoprawne. Co więcej oba wciąż są żywe we współczesnej architekturze, choć ich kontynuatorzy z rzadka powołują się wprost na nie. Po raz kolejny pokazuje to, iż nie da się tworzyd w oderwaniu od tradycji, chociażby nawet w sposób nieświadomy. Co więcej zdarza się, że dzieła z pozoru zupełnie niezgodne z jednym z haseł w rzeczywistości, w pewnym zakresie, mogą je realizować. 'Miesowskie' „less” prawdopodobnie na zawsze pozostanie w architekturze – nie wiem, czy pozostanie w tej formie, w której poznaliśmy je w dziełach mistrza, czy też raczej zwycięży jego negacja, jak u Venturiego, wiem jednak, że będzie obecne i coraz to kolejni projektanci będą musieli ustosunkować się do niego. Wielce prawdopodobne, że dojdzie do kolejnej transformacji hasła van der Rohe – być może czeka nas na przykład era „less may be a solution”?
Barbara Olesiak
Ilustracje - Muzeum Gugenheima w Bilbao, arch. Frank O. Gehry
fot. Guggenheim Museum Bilbao Foundation
All graphics of the Guggenheim Museum Bilbao building used in this article are a registered trademark owned by the Guggenheim Museum Bilbao Foundation (GMBF)
Information - > > >