Blisko czterdzieści tekstów, zwięzły przegląd teorii i historii dizajnu ostatnich stu lat, lecz tak naprawdę – niezbędnik każdego projektanta i niewyczerpane źródło inspiracji. To nie jest kolejna książka z obrazkami. To eseje, apele i polemiki najważniejszych teoretyków i praktyków projektowania graficznego. Jedyne, co może zirytować bardziej niż zapomnienie lub zignorowanie cię przez następne pokolenia, to przyglądanie się, jak powtarzają twoje głupie błędy – pisze Jeffery Keedy. Po raz pierwszy polscy czytelnicy mają okazję prześledzić gorące dyskusje towarzyszące kształtowaniu się nowoczesnego dizajnu.
Patronat medialny: DESIGNTEKA.PL, DesignItPoland, DesignAlive.pl, Futu.pl, ŁowcyDizajnu.pl, STGU, Take-Me, e-splot, W-A.pl
Książka w księgarni W-A.pl > > >
Od wydawcy (Karakter):
Front książki - po kliknięciu powiększenie:
Projektowanie graficzne jakie jest, każdy widzi. Dobry projekt powinien być satysfakcjonujący estetycznie i funkcjonalny. Punktem wyjścia i sednem naszej działalności jest praca nad tym, co postrzegamy. Opłaca się jednak uzupełnić własną wiedzę. Jest to o tyle przyjemne, że – jak pokazuje niniejsza antologia – pisać o projektowaniu można na rozmaite sposoby: znajdują się tu zdyscyplinowane naukowe rozważania i pełne dowcipu wariackie filipiki (czasem nawet w tym samym tekście!…). Łączy je wszystkie autentyczna pasja dla dziedziny, którą się zajmujemy, i zrozumienie faktu, że skoro jesteśmy projektantami, powinniśmy naszej pracy nadać jakiś sens.
Czy typografia powinna być przezroczysta? Czy istnieje projektowanie ponadczasowe? Czy ornament to zbrodnia? Czym jest etyka w dizajnie? Legendarni autorzy jak El Lissitzky, Jan Tschichold czy Paul Rand z jednej strony, zwariowani kalifornijscy postmoderniści spod znaku Emigre z drugiej – wybór jest szeroki, wachlarz poglądów również; w jednej książce zawierają się główne wątki i pytania, na które każdy projektant wcześniej lub później będzie musiał znaleźć odpowiedź.
Do tej pory rzadko toczyły się u nas dyskusje teoretyczne, omijały nas debaty, które zaprzątały uwagę projektantów grafików na Zachodzie – do nas trafiały już tylko rezultaty tych sporów, nie wywołując refleksji ani próby przemyślanej adaptacji i zrozumienia tego, co właściwie do nas przychodzi. Przejęliśmy je jako style, mody, trendy – bez intelektualnego zaplecza, które ich narodzinom towarzyszyło. Sami siebie skazaliśmy na powielanie czyichś osiągnięć, a przecież nie o to chodzi w byciu projektantem, żeby bezrefleksyjnie korzystać z języka innych twórców.
Jeśli nie rozmawiamy o projektowaniu, jeśli o dizajnie nie piszemy, nie zgłębiamy go – skazujemy się na bezmyślne powielanie wzorów. Projektowanie jest pracą świadomą. WIDZIEĆ/WIEDZIEĆ to antologia, która zadaje pytania, inspiruje do szukania odpowiedzi i zmusza do zastanowienia nad istotą naszej pracy.
Patronat medialny:
Książka w księgarni W-A.pl > > >
Wstęp
Przemek Dębowski, Jacek Mrowczyk, O co tyle gadania
Projektowanie graficzne jakie jest, każdy widzi. Dobry projekt powinien być satysfakcjonujący estetycznie i funkcjonalny. Punktem wyjścia i sednem naszej działalności jest praca nad tym, co postrzegamy. Opłaca się jednak uzupełnić własną wiedzę. Jest to o tyle przyjemne, że – jak pokazuje niniejsza antologia – pisać o projektowaniu można na rozmaite sposoby: znajdują się tu zdyscyplinowane naukowe rozważania i pełne dowcipu wariackie filipiki (czasem nawet w tym samym tekście!...). Łączy je wszystkie autentyczna pasja dla dziedziny, którą się zajmujemy, i zrozumienie faktu, że skoro jesteśmy projektantami, powinniśmy naszej pracy nadać jakiś sens.
„Teoria zadaje pytanie »dlaczego?«, podczas gdy proces kształcenia projektanta koncentruje się przeważnie na pytaniu »jak?«. Jak używać oprogramowania, jak rozwiązywać problemy, jak organizować informacje, jak zdobyć klientów, jak wydrukować pracę, itd.”. Tymczasem nie są to jedyne – i bynajmniej nie najważniejsze – problemy, przed którymi stajemy. „Dlaczego zajmuję się projektowaniem?”, „Czemu pracuję w taki, a nie inny sposób?”, „Co można dzięki projektowaniu osiągnąć?” – to pytania o to, co nas jako projektantów kształtuje, jakim wpływom ulegamy, co powoduje, że podejmujemy takie, a nie inne decyzje w codziennej pracy.
Sto lat projektowania graficznego to wystarczający okres, by ktoś napotkał te same trudności co my. Mało tego, być może znalazł już rozwiązania, które mogłyby i nas usatysfakcjonować. Zazwyczaj jednak stosunek współczesnych projektantów do dokonań poprzedników – o ile w ogóle je znają – sprowadza się do traktowania ich prac jako zbioru cytatów, które można przetworzyć we własnych projektach. Rzadko zastanawiamy się, dlaczego przybrały taką, a nie inną formę, jaka myśl za nimi stoi. Tymczasem korzystając z doświadczeń naszych poprzedników, możemy się stać bardziej świadomi nie tylko jako projektanci, ale też jako członkowie społeczeństwa.
Projektowanie graficzne – co jest truizmem – ma ogromny wpływ na życie codzienne. Spotkamy się z nim praktycznie na każdym kroku. Źle zaprojektowane systemy informacyjne, formularze podatkowe, karty wyborcze czy rachunki mogą być przyczyną wielu drobnych nieporozumień, mogą jednak też wpływać na bieg historii (Gore kontra Bush w 2000 roku!). A przy tym projektowanie graficzne jest coraz częściej w bezmyślny, nieetyczny, nieekologiczny sposób wykorzystywane w przemyśle reklamowym. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Jak podjąć wyzwanie i stać się odpowiedzialnym twórcą i obywatelem? „Postulujemy, by odwrócić nasze priorytety na rzecz bardziej użytecznych i trwałych form komunikacji. Mamy nadzieję, że sprzedawcy sztuczek reklamowych, handlarze prestiżu i niewidoczni doradcy zmęczą nasze społeczeństwo i że popyt na nasze umiejętności będzie przede wszystkim dotyczył spraw wartych zachodu” – pisał w 1964 roku Ken Garland w manifeście Najpierw rzeczy pierwsze podpisanym przez dwudziestu dwóch wiodących projektantów grafików tamtych czasów. Odpowiedzialność za naszą pracę spada jednak na nas; w pewnym sensie, w pewnym zakresie kształtujemy teraźniejszość i przyszłość, nasze prace są wyrazem naszych czasów. Coś po nas zostanie, dobrze byłoby, gdyby nie były to śmieci.
Oczywiście poza odnalezieniem sensu życia i wystawieniem sobie pomnika trwalszego niż ze spiżu istnieje wiele bardziej praktycznych i krótkoterminowych korzyści, jakie możemy odnieść z tego, że w końcu zaczniemy zastanawiać się nad istotą naszej pracy. Nasze projekty nabiorą głębi. Odkryjemy nowe możliwości rozwoju. Łatwiej nam będzie przedstawiać własne stanowisko w rozmowach ze zleceniodawcami. Zdobędziemy nowych klientów, pieniądze, a może nawet sławę. Sami staniemy się bardziej interesujący. Nikt chyba nie będzie sprzeciwiał się poglądowi, że lepiej wiedzieć, niż nie wiedzieć.
WIDZIEĆ / WIEDZIEĆ to wyjątkowa okazja dla polskich czytelników, żeby za jednym zamachem nadrobić kilkudziesięcioletnie zaległości. Podczas gdy w XX wieku po obu stronach Atlantyku trwała gorąca dyskusja na temat istoty współczesnego projektowania graficznego i roli projektanta, w Polsce temat ten spowijało milczenie. Polskie projektowanie zdominował plakat, który przemawiał do nas z płotów indywidualnym językiem sztuki. Doceniony nie tylko u nas w kraju, wpisał się w światową historię projektowania. „Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że za tym entuzjazmem kryje się też zdziwienie: to piękne, ale zarazem jakieś kuriozalne, pełne intelektualnego wyrazu i plastycznej urody, ale przy tym jakby nieco nieużyteczne”.
Nie toczyły się u nas dyskusje teoretyczne, omijały nas debaty, które zaprzątały uwagę projektantów grafików na Zachodzie – do nas trafiały już tylko rezultaty tych sporów, nie wywołując refleksji ani próby przemyślanej adaptacji i zrozumienia tego, co właściwie do nas przychodzi. Przejęliśmy je jako style, mody, trendy – bez intelektualnego zaplecza, które ich narodzinom towarzyszyło. Sami siebie skazaliśmy na powielanie czyichś osiągnięć, a przecież nie o to chodzi w byciu projektantem, żeby bezrefleksyjnie korzystać z języka innych twórców.
Mamy sporo do nadrobienia. Choć z każdym rokiem jest coraz lepiej, udział polskich projektantów w międzynarodowych konferencjach, zespołach badawczych czy pisanie artykułów i polemik nie jest zasadą, lecz należy raczej do szlachetnych wyjątków. Z jednej strony mamy więc rosnące zainteresowanie projektowaniem jako dziedziną i jako profesją, z drugiej strony niechęć – lub być może niemożność – podjęcia polemiki na temat kondycji i specyfiki naszego zawodu. A warto zadawać sobie pytanie, dlaczego robimy to, co robimy, i – zgodnie ze słynną dewizą Einsteina – nigdy nie przestawać pytać.
Paul Rand, Dobre wzornictwo znaczy dobra reputacja
Michał Anioł, ponaglany przez papieża Juliusza II w kwestii terminu ukończenia sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, odpowiedział: „Będzie ukończona, kiedy uznam, że zaspokaja moje artystyczne wymagania”. „Będziemy raczej zadowoleni – odparł papież – jeśli zostaną zaspokojone nasze wymagania co do szybkiego jej ukończenia”. Dopiero gdy zagrożono mu zrzuceniem z rusztowania, artysta zgodził się przyspieszyć tempo prac. Ogólnie rzecz biorąc, między Michałem Aniołem a papieżem istniało obopólne porozumienie, podsycane przez wzajemny szacunek, przeprosiny i dukaty.
W dzisiejszych relacjach między projektantem, malarzem, pisarzem czy kompozytorem a zleceniodawcą widać pewne podobieństwa do stosunków między naszymi wybitnymi protagonistami. To, co zwykle dzieli projektanta i klienta, stanowi zarazem płaszczyznę porozumienia. Dla pierwszego projekt jest sposobem wyrażenia własnej inwencji, poszukiwania nowych dróg, a dla drugiego środkiem do osiągnięcia celów ekonomicznych, politycznych bądź społecznych. Nie wszyscy przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że – jak twierdzi profesor marketingu z Northwestern University – „dizajn to potężne narzędzie strategiczne, które stwarza firmom możliwość zdobycia znaczącej przewagi nad konkurencją. Tymczasem większość firm nie docenia projektowania jako narzędzia strategii. Nie dostrzega, że za pomocą wzornictwa można zmieniać na lepsze produkty, środowisko, komunikację i korporacyjną tożsamość”.
Tłum. Dorota Dziewońska
Rick Poynor, Rzecz piękna
Większość osób zaczyna zajmować się projektowaniem, ponieważ uwielbia formy wizualne, reaguje na nie silniej niż – zapewne – na cokolwiek innego i chce nimi operować. Każdy, kto w ostatnich trzech dekadach kierowałby się jedynie albo przede wszystkim przyjemnością dla oka, popełniłby błąd, chcąc robić karierę w sztuce. Jak pokazała Elaine Scarry w On Beauty and Being Just (to – notabene – esej o wielkiej urodzie), dotąd panowało przekonanie, że patrzeć znaczy uprzedmiotawiać, ranić przedmiot w akcie naszego spojrzenia, a nawet podziwu. Percepcja przeniknięta przyjemnością jest moralnie zła. Percepcja „awersyjna”, polegająca na patrzeniu na rzeczy, które nie dają przyjemności, jest moralnie dobra. Sensualna, uroczysta sztuka – dajmy na to – Mattise’a – banalna. Sztuka powinna być niezborna, trudna, agresywna, wymagająca.
Scarry świetnie tłumaczy, dlaczego taki sposób myślenia jest błędny, lecz projektanci nigdy nie musieli się tym za bardzo przejmować. Szczerze mówiąc, kariera w dizajnie tylko w niewielkim stopniu była od tego zależna. Oczywiście niektórzy świetnie wykształceni projektanci krytykowali bezmyślną wizualność. Chętnie wskazywali na przykład, w jaki sposób rozumienie miejsca rzeczywistych przedmiotów w historii zostało wypaczone przez kolegów, którzy ogołocili naszą wyobraźnię dla wizualnego efektu. Naturalnie, mieli rację, a determinacja, by myśleć o dizajnie poważnie, była czymś pozytywnym. Ale gdzieś w tej walce o wykazanie, że projektowanie jest czymś znacznie więcej niż formą, środowisko projektantów zrezygnowało z myślenia o nim także jako o pracy nad formą. Nie chodzi o to, że przywiązanie do formy, ot tak sobie, zniknęło – pozostawało po prostu niewypowiedziane, podobnie jak samo piękno. Otacza nas ono, nie potrafimy jednak powiedzieć, czym jest. [...]
W pięknie nie ma niczego naiwnego. Piękno to szok tak dla ciała, jak i dla umysłu, prowadzi do skrajnego – jak ujmuje to Elaine Scarry – zdecentrowania, które pomaga nam odnaleźć nasze miejsce w świecie. Niezwykle trudno o tym mówić, ale musimy próbować. Nie ma sensu dyskutować o projektowaniu, nie mówiąc o pięknie.
Tłum. Karolina Szymaniak i Adam Puchejda
Książka w księgarni W-A.pl > > >
Okładka książki - po kliknięciu powiększenie:
SPIS TREŚCI
SPIS TREŚCI 4
O co tyle gadania Przemek Dębowski, Jacek Mrowczyk 7
CO NAM ZOSTAŁO Z TAMTYCH LAT 13
Nowa typografia László Moholy-Nagy 15
Topografia typografii El Lissitzky 21
Nowe życie druku Jan Tschichold 25
Kryształowy kielich Beatrice Warde 37
o typografii max bill 47
Wiara i rzeczywistość Jan Tschichold 55
Typografia porządku Emil Ruder 71
Filozofia siatki w projektowaniu Josef Müller-Brockmann 81
KWIATY PRZECIW KORZENIOM 85
Projektowanie graficzne a dekonstrukcja Ellen Lupton, J. Abbott Miller 87
Niech żyje modernizm! Massimo Vignelli 109
Współczytelnicy Robin Kinross 115
Modernizm żywych trupów Jeffery Keedy 141
Przemyśleć modernizm, uaktualnić funkcjonalizm Katherine McCoy 161
WITRAŻ KONTRA OKNO 167
Kiedy czytamy Gerard Unger 169
„O Jezu, jaki brzydki!” wywiad z Jefferym Keedy 187
Zrozumieć czytanie Paul Stiff 201
Narodziny użytkownika Ellen Lupton 211
Styl to nie tylko cztery litery Jeffery Keedy 217
Cel typografii Tomasz Bierkowski 235
Rzecz piękna Rick Poynor 251
NIKT NIE JEST SAMOTNĄ WYSPĄ 259
W stronę krytycznej autonomii Andrew Blauvelt 261
Projektowanie graficzne. Sztuka czy nauka społeczna? Jorge Frascara 269
Być autorem Michael Rock 283
Dobre wzornictwo znaczy dobra reputacja Paul Rand 299
Czy projektowanie może być odpowiedzialne społecznie? Michael Rock 309
Projektowanie i refleksyjność Jan van Toorn 317
Najpierw rzeczy pierwsze Ken Garland 329
Najpierw rzeczy pierwsze 2000 333
Najpierw rzeczy pierwsze. Nowe spojrzenie Rick Poynor 339
Fantastyczni my Natalia Ilyin 349
Amerykański kundel szczeka na podwórku David Barringer 357
MITY I FAKTY 375
Braciszek sztuki Rick Poynor 377
Mit plakatu Marcin Giżycki 389
Kartka papieru to pole bitwy Agata Szydłowska 401
Typografia eksperymentalna, cokolwiek to znaczy Peter Bil’ak 419
Czarne na białym, w ruchu... Krzysztof Lenk 429
Moralność i mit. Bauhaus – próba nowej oceny Dietmar R. Winkler 437
Głupie poglądy Jeffery Keedy 449
Najpierw rzeczy pierwsze 2000
My, niżej podpisani, jesteśmy projektantami grafikami, dyrektorami artystycznymi i specjalistami od komunikacji wizualnej, wychowanymi w świecie, w którym metody i narzędzia reklamy uporczywie przedstawiane są nam jako najbardziej intratny, efektywny i pożądany sposób wykorzystania naszych talentów. Wielu wykładowców projektowania i autorytetów w tej dziedzinie podziela ten pogląd; rynek go wynagradza, a wysyp książek i publikacji na ten temat – umacnia.
Zachęceni takim nastawieniem projektanci używają swoich umiejętności i wyobraźni, by sprzedawać ciastka dla psów, dizajnerską kawę, diamenty, detergenty, żel do włosów, papierosy, karty kredytowe, tenisówki, przyrządy do ćwiczenia pośladków, piwo light i wytrzymałe samochody kempingowe. Takie zlecenia zawsze robiło się dla pieniędzy, ale wielu projektantów grafików pozwoliło dziś na to, by ich działalność ograniczała się w znacznej mierze do komercji. I tak też świat postrzega dizajn. Zawodowy czas i energia są zużywane na produkcję popytu na rzeczy, które w najlepszym razie nie są nam potrzebne.
Wielu z nas zaczęło stopniowo czuć się coraz bardziej niekomfortowo z takim wizerunkiem dizajnu. Projektanci, którzy swoje wysiłki skupiają głównie na reklamie, marketingu i rozwoju marki, wspierają, a pośrednio sankcjonują otoczenie psychiczne tak nasycone komercyjnymi komunikatami, że zmienia ono sam sposób, w jaki obywatel-konsument mówi, myśli, czuje, odpowiada i reaguje. Do pewnego stopnia my wszyscy przyczyniamy się do powstania uproszczonego i niezwykle szkodliwego języka publicznego dyskursu.
Istnieją sprawy, które bardziej zasługują na to, by spożytkować na nie nasze umiejętności rozwiązywania problemów. Niespotykane dotąd kryzysy ekologiczne, społeczne i kulturalne domagają się naszej uwagi. Wiele zaangażowanych przedsięwzięć kulturalnych, kampanii społecznego marketingu, książek, czasopism, wystaw, narzędzi edukacyjnych, programów telewizyjnych, filmów, akcji charytatywnych i różnych działań z dziedziny projektowania informacji pilnie wymaga naszej pomocy i doradztwa.
Postulujemy, by odwrócić nasze piorytety na rzecz bardziej użytecznych, trwałych i demokratycznych form komunikacji – odejść od marketingu i skierować się w stronę odkrywania i produkcji nowego rodzaju sensu. Zakres debaty się kurczy; musi się poszerzać. Konsumeryzm nie ma konkurentów; powinien zmierzyć się z innymi podejściami wyrażonymi po części za pomocą języka wizualnego i innych narzędzi, jakimi dysponuje dizajn.
W roku 1964 dwudziestu dwóch specjalistów od komunikacji wizualnej podpisało pierwszy apel o to, by nasze umiejętności wykorzystać w celach wartych zachodu. Wraz z gwałtowną ekspansją globalnej kultury komercyjnej ich przesłanie stało się tym bardziej naglące. Dziś odnawiamy ich manifest, licząc na to, że nie upłyną kolejne dekady, nim ktoś weźmie go sobie do serca.
Jonathan Barnbrook, Nick Bell, Andrew Blauvelt, Hans Bockting, Irma Boom, Sheila Levrant de Bretteville, Max Bruinsma, Siân Cook, Linda van Deursen, Chris Dixon, William Drenttel, Gert Dumbar, Simon Esterson, Vince Frost, Ken Garland, Milton Glaser, Jessica Helfand, Steven Heller, Andrew Howard, Tibor Kalman, Jeffery Keedy, Zuzana Ličko, Ellen Lupton, Katherine McCoy, Armand Mevis, J. Abbott Miller, Rick Poynor, Lucienne Roberts, Erik Spiekermann, Jan van Toorn, Teal Triggs, Rudy VanderLans, Bob Wilkinson.
Tłum. Karolina Szymaniak i Adam Puchejda
Paul Rand, Dobre wzornictwo znaczy dobra reputacja
Michał Anioł, ponaglany przez papieża Juliusza II w kwestii terminu ukończenia sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, odpowiedział: „Będzie ukończona, kiedy uznam, że zaspokaja moje artystyczne wymagania”. „Będziemy raczej zadowoleni – odparł papież – jeśli zostaną zaspokojone nasze wymagania co do szybkiego jej ukończenia”. Dopiero gdy zagrożono mu zrzuceniem z rusztowania, artysta zgodził się przyspieszyć tempo prac. Ogólnie rzecz biorąc, między Michałem Aniołem a papieżem istniało obopólne porozumienie, podsycane przez wzajemny szacunek, przeprosiny i dukaty.
W dzisiejszych relacjach między projektantem, malarzem, pisarzem czy kompozytorem a zleceniodawcą widać pewne podobieństwa do stosunków między naszymi wybitnymi protagonistami. To, co zwykle dzieli projektanta i klienta, stanowi zarazem płaszczyznę porozumienia. Dla pierwszego projekt jest sposobem wyrażenia własnej inwencji, poszukiwania nowych dróg, a dla drugiego środkiem do osiągnięcia celów ekonomicznych, politycznych bądź społecznych. Nie wszyscy przedsiębiorcy zdają sobie sprawę, że – jak twierdzi profesor marketingu z Northwestern University – „dizajn to potężne narzędzie strategiczne, które stwarza firmom możliwość zdobycia znaczącej przewagi nad konkurencją. Tymczasem większość firm nie docenia projektowania jako narzędzia strategii. Nie dostrzega, że za pomocą wzornictwa można zmieniać na lepsze produkty, środowisko, komunikację i korporacyjną tożsamość”.
Tłum. Dorota Dziewońska
Rick Poynor, Rzecz piękna
Większość osób zaczyna zajmować się projektowaniem, ponieważ uwielbia formy wizualne, reaguje na nie silniej niż – zapewne – na cokolwiek innego i chce nimi operować. Każdy, kto w ostatnich trzech dekadach kierowałby się jedynie albo przede wszystkim przyjemnością dla oka, popełniłby błąd, chcąc robić karierę w sztuce. Jak pokazała Elaine Scarry w On Beauty and Being Just (to – notabene – esej o wielkiej urodzie), dotąd panowało przekonanie, że patrzeć znaczy uprzedmiotawiać, ranić przedmiot w akcie naszego spojrzenia, a nawet podziwu. Percepcja przeniknięta przyjemnością jest moralnie zła. Percepcja „awersyjna”, polegająca na patrzeniu na rzeczy, które nie dają przyjemności, jest moralnie dobra. Sensualna, uroczysta sztuka – dajmy na to – Mattise’a – banalna. Sztuka powinna być niezborna, trudna, agresywna, wymagająca.
Scarry świetnie tłumaczy, dlaczego taki sposób myślenia jest błędny, lecz projektanci nigdy nie musieli się tym za bardzo przejmować. Szczerze mówiąc, kariera w dizajnie tylko w niewielkim stopniu była od tego zależna. Oczywiście niektórzy świetnie wykształceni projektanci krytykowali bezmyślną wizualność. Chętnie wskazywali na przykład, w jaki sposób rozumienie miejsca rzeczywistych przedmiotów w historii zostało wypaczone przez kolegów, którzy ogołocili naszą wyobraźnię dla wizualnego efektu. Naturalnie, mieli rację, a determinacja, by myśleć o dizajnie poważnie, była czymś pozytywnym. Ale gdzieś w tej walce o wykazanie, że projektowanie jest czymś znacznie więcej niż formą, środowisko projektantów zrezygnowało z myślenia o nim także jako o pracy nad formą. Nie chodzi o to, że przywiązanie do formy, ot tak sobie, zniknęło – pozostawało po prostu niewypowiedziane, podobnie jak samo piękno. Otacza nas ono, nie potrafimy jednak powiedzieć, czym jest. [...]
W pięknie nie ma niczego naiwnego. Piękno to szok tak dla ciała, jak i dla umysłu, prowadzi do skrajnego – jak ujmuje to Elaine Scarry – zdecentrowania, które pomaga nam odnaleźć nasze miejsce w świecie. Niezwykle trudno o tym mówić, ale musimy próbować. Nie ma sensu dyskutować o projektowaniu, nie mówiąc o pięknie.
Tłum. Karolina Szymaniak i Adam Puchejda
Książka w księgarni W-A.pl > > >
Tył książki - po kliknięciu powiększenie:
Patroni Medialni:
Publikacja jednojęzyczna, w wersji językowej: - polskiej
Książka w księgarni W-A.pl > > >