Szeregowe segmenty mieszkalne to pomost pomiędzy całkowicie własnym domem jednorodzinnym, a budynkiem wielorodzinnym. Czy warto mieszkać w ten sposób?
„Sklejone” ze sobą domy dla kilku rodzin mają istotne plusy: są tańsze w budowie (wspólne ściany i grunt pod budowę), funkcjonalnie nie różnią się od domu jednorodzinnego (osobne wejścia, brak klatek schodowych), zapewniają mieszkańcom intymność i zwykle własny zielony ogródek.
Minusem mogą być sąsiedzi (to już kwestia kompromisu i zasobności kieszeni) oraz zwykle niełatwy wybór wymarzonej funkcjonalności i atrakcyjnej architektury. Na przedmieściach polskich królują bowiem szeregi identycznych „segmentów”, sklejonych jeden przy drugim. Ich początek i koniec wyznacza, najczęściej przypadkowo, wielkość działki albo przebieg ulicy. Niepiękna metafora przywołuje na myśl obciętą z dwóch stron kiełbasę.
Na dodatek bywa, że mieszkańcy próbują na własną rękę walczyć z monotonią zabudowy i robią wszystko, aby odróżnić się od sąsiadów – elewacje szybko zaczynają zmieniać kolory, pojawiają się różne ogrodzenia i różne grubości izolacji ze styropianu. Efekt? Niesamowity bałagan przestrzenny i estetyczny.
- Szeregówkę można jednak zaprojektować w zupełnie inny sposób - opowiada nam Mariusz Szlachcic, architekt z wrocławskiej pracowni ArC2. – Wyobraźmy sobie sytuację dokładnie odwrotną: kolor całego budynku jest jednolity, natomiast każdy segment uzyskuje całkowicie indywidualną i niepowtarzalną bryłę.
Jak osiągnąć taki efekt? Przyjrzyjmy się modelowi budynku MikMak House. Połączone segmenty tworzą zamkniętą całość, posiadają początek, rozwinięcie i zakończenie. Jednocześnie są spójne architektonicznie i niepodatne na przypadkowe przeróbki. A nie ma dwóch takich samych!
W tym przypadku cel osiągnięto poprzez ekspresyjną, zygzakowatą linię dachu i lekkie przełamanie budynku w planie. Dzięki temu udało się osiągnąć zróżnicowaną perspektywę. W zależności od tego z której strony będziemy wjeżdżać na osiedle, za każdym razem ujrzymy je w trochę inny sposób.
- W Polsce wciąż nie możemy jeszcze zapomnieć o czasach wielkiej płyty – tłumaczy arch. Renata Gajer, wspólniczka w pracowni ArC2 – Ciągle odreagowujemy pstrokatymi kolorami całe lata mieszkania w szarych blokowiskach. A to nie zawsze jest ładne i dobre dla otoczenia.
Wydaje się, że w dobrze zaprojektowanej szeregówce łatwiej utrzymać porządek. Jednak o atrakcyjności budynku musi wówczas decydować atrakcyjnie zaprojektowana bryła.